Strażnicy Etherii | Warlords Battlecry Forum

Strażnicy Etherii | Warlords Battlecry Forum

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2012-12-30 22:42:41

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Opowieści pod Błazeńskim rechotem

W końcu udało mi się coś napisać. Nie wiem do końca czy jestem z tego dumny, czy nie, bo nie potrafię obiektywnie ocenić swojej pracy. Może to nie dużo i nie jest to skończona historia, ale zawsze coś. Luźna opowieść w moim własnym uniwersum. Nie będę tutaj się rozwodzić o tym jak powstał świat, ani co gdzie i jak tylko wrzucę was w sam środek, pewnych zdarzeń, które po trochu też zdefiniują życie(chociaż to może źle powiedziane)  na pewnym obszarze krainy. Już bez zbędnego pitolenia. Zapraszam.
A i nie wymyśliłem jeszcze tytułu, więc będą tylko nazwy rozdziałów

Rozdział Pierwszy: Spóźniony



    Późnym jesiennym wieczorem pewien człowiek zmierzał w kierunku starego domku, wybudowanego na mało zaludnionym terenie, na południu wilczej wyspy. Chata stała na skraju niewielkiej wioski Charn otoczonej przez las, wysuwając się w kierunku pobliskiego tartaku, w którym już od lat produkuje się się masę desek. Mężczyzna stanął przed drzwiami, podniósł wzrok w ich kierunku, odetchnął głęboko jak gdyby ze zdenerwowania i wszedł do środka. Dom był mały, wchodząc do niego człowiek znalazł się w przedsionku, a na przeciwko niego była ściana. Zaraz po prawej stronie wspinały się schody na piętro, lecz idąc w drugą stronę wchodziło sie do pokoju dziennego. Na wprost znajdowały się okna, przez które można było rzucić oko na zewnątrz. W rogu pokoju stał stary, drewniany stół tylko z jednym krzesłem, najwyraźniej nikt nie spodziewał się gości. Dwie świece leżące na stole, nie świeciły zbyt mocno, a z wnętrza pokoju wydobywało się nieco silniejsze światło. Na samym środku leżała wilcza skóra - popularna ozdoba w tych stronach. Przekraczając próg pokoju i odwracając wzrok w prawo można było zobaczyć kominek, w którym ledwo co tlił się jeszcze płomień, a przed nim stał stary drewniany fotel wyścielony futrem i drugie krzesło. Trochę dalej na ścianie po prawej widać było przejście do pokoju kuchennego. Na fotelu zaś siedziała kobieta, otulona ciepło skórą tak, że w świetle płomieni jej twarz była tylko ledwie widoczna.
- Eryku to ty? - zapytała kobieta niespokojnym głosem.
- Tak to ja mamo - odpowiedział przybysz i zrzucił skórzany kubrak na krzesło stojące przy stole. Był to siedemnastoletni, wysoki brunet o jasnej karnacji. Jego oczy były koloru zielonego, miał niewielki nos i wąskie usta. Ubrany w ciepłą wełnianą koszulę i lniane spodnie - musiało być mu zimno w nogi. Podszedł powoli do fotela.
- Miałeś być przed zmrokiem, z taczką drewna, na opał, gdzie się podziewałeś? - zapytała matka.
- Musiałem pomóc Derekowi, trochę to skomplikowane, zeszło nam trochę więcej czasu niż się spodziewałem. - odpowiedział chłopak, po czym usiadł obok niej na krześle.
- Trochę więcej? Eryku jest już prawie noc, a w domu jest strasznie zimno, nie ma czym napalić w kominku. Miałeś przywieźć drewno, to było dzisiaj twoje jedyne zadanie. - powiedziała podnosząc głos kobieta.
- Wiem, to nie moja wina. Tak wyszło.
- Właśnie, że to twoja wina. Co jest ważniejsze od rodziny?
- Co miałem zrobić? Odmówić przyjacielowi w potrzebie?
- Czasem tak trzeba!
- Ojciec zawsze powtarzał...
- On nie żyję! - powiedziała wstając, ze łzami w oczach.
- Wiem mamo, - odpowiedział Eryk obejmując matkę - dlatego tak ważne jest byśmy mieli wsparcie w sobie i przyjaciołach. Jutro przywiozę drewno, obiecuję.
Po tych słowach matka chłopca wyszła do kuchni bez słowa. Eryk przesunął krzesło do stołu, wziął jedną ze świec i ruszył w kierunku schodów. Wchodząc na górę robił spory hałas, gdyż schody trzeszczały pod wpływem ciężaru. Na górze było ciemno, w świetle świecy można było zobaczyć ścianę i parę drzwi: jedne lekko otwarte, drugie zamknięte. Chłopak zbliżył się do uchylonych drzwi, przeszedł przez nie i delikatnie za sobą zamknął. Pokój w którym teraz się znajdował to jego sypialnia. Była niewielka i posiadała jedno okno na prawo od drzwi. W rogu pokoju stało łóżko, a przy nim stolik. Eryk odłożył świece na stoliku i usiadł, a następnie zdecydowanie zdmuchnął płomień i przykrywając się kocem poszedł spać.

    Obudził się na chwilę po brzasku. W pamięci miał jeszcze swój sen, lecz nie pamiętał co dokładnie mu się śniło. Powtarzał sobie jedynie w myślach słowa "To przyszło z północy". W domu było strasznie zimno, więc szybko wstał i zszedł na dół. W pokoju dziennym nikogo nie było, a z kuchni nie wydobywały się żadne odgłosy "Zapewne matka jeszcze śpi" pomyślał, po czym wziął kubrak z krzesła i wyszedł z mieszkania. Na dworze, jak to o tej porze roku bywa, było strasznie zimno. Jeszcze nie spadł śnieg, ale z pewnością już niedługo musiało to nastąpić. Lekka mgła sprawiała, że najbliższe domy były ledwie widoczne. Obok chaty stała mała szopka w której trzymane były narzędzia. Był to stary, zniszczony, drewniany budynek z niewielką bramą. Przypomniał Erykowi o zabawach z dzieciństwa. Wiele razy wybierał potajemnie zgromadzone tam narzędzia, by razem z przyjaciółmi szukać ukrytych skarbów. Chłopak podszedł do bramy, mocnym szarpnięciem otworzył ją i wszedł do środka. Po chwili wyszedł, wyjmując ze środka taczkę oraz siekierę. Zamknął szopę, a odwracając się zobaczył postać idącą pośpiesznie w jego kierunku. Był to Derek - krzepki mężczyzna średniego wzrostu, otulony grubo obraniami wyglądał na jeszcze silniejszego niż był w rzeczywistości. Na głowie miał skórzaną czapkę z pod której wyjawiały się blond włosy opadające mu na ramiona. Mimo że Derek jest sześć lat starszy od Eryka, to przyjaźnili się oni od dzieciństwa. Razem wpadali w kłopoty i razem je rozwiązywali, byli dla siebie jak bracia. Uściskali się przyjaźnie na powitanie po czym rozpoczęli rozmowę.
- Hej - powiedział Eryk - Jak tam Rina ?
- A wiesz jak to jest z kobietami... - odpowiedział Derek z uśmiechem na ustach.
- Dobra dobra, nie nabijaj się szczęściarzu.
- Niech ci będzie - powiedział i spojrzał na narzędzia - Gdzie sie wybierasz?
- Muszę iść do tartaku.
- Przecież dzisiaj miałeś mieć wolne.
- Tak, ale wczoraj pomogłem tobie, a miałem przywieźć drewno na opał. W domu jest zimno, a matka się denerwuje. Idziesz ze mną?
- Niestety nie mogę. Obiecałem Rinie, że zaopiekuję się małym, gdy ona pójdzie w odwiedziny do matki.
- Znowu?
- Ej spróbuj ją zrozumieć, ty swoją matką też byś się zajmował.
- Tak, ale nie tak często. Nie gdyby miała przy sobie brata i mieszkała taki szmat drogi stąd.
- Cóż, nie zmienia to faktu, że nie mogę iść.
- Jesteś pewien? - zapytał Eryk i dodając po chwili - To tylko kawałek, może zdążymy nim ona się przygotuje. We dwóch na pewno będzie szybciej.
- Mówiłem już. Muszę się zająć synem, dzisiaj ci nie pomogę.
- Twoja wola, na mnie już czas.
Uściskali się na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę: Derek w stronę wioski, a Eryk w stronę tartaku. Minął dom i szedł drogą pchając taczkę w kierunku południowego-wschodu. Po pół godzinie drogi zobaczył wynurzający się z mgły budynek, a za nim las. Zbliżał się coraz bliżej, aż w końcu w drewnianej ścianie budynku można było dojrzeć bramę. Eryk otworzył ją, po czym wprowadził taczkę do środka...


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#2 2013-01-01 04:12:29

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Nie żebym nie miał co robić, ale tu trzymajcie króciutki rozdział. Chciałem was jeszcze potrzymać w niepewności, więc zmieniłem go jednak. W następnym będzie więcej akcji.

Rozdział Drugi: Strażnik


    Ocknął się nie pamiętając co się wydarzyło. Widział znajomy drewniany sufit i poznał gdzie jest. Leżał w tartaku, bolała go głowa. Wstał i rozejrzał się. Zobaczył, że na ziemi leży w nieładzie sporo drewna. Taczka była do połowy załadowana, a ze szczytu stosu najwyraźniej brakowało sporo kawałków. Spojrzał na ziemię "Widocznie musiały na mnie spaść, gdy ładowałem taczkę. Ah... Moja głowa" pomyślał i zaczął podnosić drewno z ziemi i kłaść do taczki. Gdy zapełnił ją, zabrał sprzęt i wyszedł na zewnątrz. Dalej było jasno, zimno i dalej była mgła. Eryk ruszył w stronę domu. Szedł próbując przypomnieć sobie co dokładnie działo się przed tym jak się ocknął, ale nie pamiętał nic co zdarzyło się po wejściu do tartaku. Utkwiło mu w pamięci jedynie słowo"Uparty". Szedł tak zamyślony, aż nagle zorientował się, że jest już na miejscu. Zatrzymał taczkę koło domu i wszedł do środka.
- Wróciłem - powiedział głośno. Nie usłyszał odpowiedzi. Szedł w stronę kuchni, ale zobaczył zasłonięte okna i zawrócił udając się schodami na górę. Teraz oboje drzwi były zamknięte "Dziwne... Matka chyba śpi, a ja dałbym głowę, że drzwi zostawiłem otwarte jak zawsze." Otworzył drzwi do swojego pokoju i zawołał - Mamo?
Po czym w mgnieniu oka jakiś człowiek złapał go, przyparł do ściany i przycisnął nóż do gardła.
- Stój! Nie! - krzyknął chłopak
- Do cholery nie jesteś jednym z nich! - odkrzyknął nieznajomy
- Nie jestem! Nie, to nie ja! Puść mnie!
- Spokojnie, na Leratha, bo ich tu ściągniesz - powiedział mężczyzna chowając nóż i puszczając chłopaka. - A teraz powiedz mi coś ty za jeden?
- To mój dom, gdzie jest moja matka!
- Ciszej, bo cię usłyszą.
- O kim ty mówisz? - zapytał Eryk zniżając ton
- Najpierw powiedz mi kim jesteś. Wern, strażnik miejski - przedstawił się nieznajomy podając rękę chłopakowi
- Jestem Eryk, pracuję w tartaku, a to jest mój dom - powiedział stanowczo i nie podał ręki.
- Niech Ci będzie Eryku. Nie wiem skąd się urwałeś, ale widocznie musisz kochać ten swój tartak skoro spędziłeś tam całą noc.
- Całą noc? - zdziwił się Eryk
- Dobrze się czujesz młody?
- Tak, po prostu kawałek drewno spadł mi na głowę i obudziłem się niedawno.
- Oho - powiedział mężczyzna z posępną miną. Był obrany w mundur strażnika miejskiego, nie miał nakrycia głowy, włosy jego były jasne i ścięte krótko. Miał koło czterdziestki, nie był wysoki, twarz jego była ponura, widocznie sporo przeszedł. Po krótkim namyśle powiedział. - Słuchaj w wiosce nie jest teraz bezpiecznie, zaryzykuje stwierdzenie, że w okolicy nigdzie nie jest bezpiecznie.
- Bandyci?
- Gorzej...
- Wschód zaatakował?
- Nie dzieciaku, zamknij się i słuchaj. To - wstrzymał na chwilę głos nasłuchując, po chwili dodał - Słyszałeś? Na dworze. Któryś z nich się tu przypałętał.
- Nic nie słyszałem. Powiedz w końcu o kogo ci chodzi.
- Nie teraz. Wszystko wyjaśnię ci po drodze, tutaj nie jest bezpiecznie. Bądź cicho i chodź za mną - stwierdził Wern po czym ostrożnie wyszedł z pokoju i zszedł na dół po schodach. Eryk posłusznie poszedł za nim. Gdy był już na dole, zobaczył jak Wern ukradkiem wygląda przez okno.
- A niech to. Musiał nas usłyszeć, jest na zewnątrz. - powiedział ze zdenerwowaniem w głosie - Cóż, przynajmniej oszczędzi mu co nieco słów wyjaśnień.
- Kto to?
- Podejdź chłopcze. Zobaczysz o co to całe zamieszanie.
Eryk powoli zbliżał się do okna. Nie był do końca pewien co zobaczy na zewnątrz, ale bał się. Nie okazywał tego na zewnątrz, lecz w głębi duszy czuł wielki strach. Był już tuż obok Werna, wyjrzał przez okno i...


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#3 2013-01-03 21:24:09

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Jakieś opinie? Sugestie? Nie będę was pytał, czy się domyślacie, co będzie za oknem, bo nie znacie uniwersum, ale ktoś mógłby to jakoś podsumować

Ostatnio edytowany przez blazenek (2013-01-03 21:27:13)


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#4 2013-01-05 17:07:05

 Eressiel

http://i49.tinypic.com/259k84l.jpg

Zarejestrowany: 2011-03-06
Posty: 183
Punktów :   
Ulubiona rasa: Wysokie Elfy
Jednostka: Strażnik Księżyca
Tytan: Lunarion
Profesja: Kapłan

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Wiesz, że przerywanie w takich momentach powinno być surowo karane, prawda?
Czyta się bardzo lekko, historia zapowiada się ciekawie. W sumie po tych kawałkach informacji świat też,ale to na razie same domysły, mam nadzieję, że to do nadrobienia w następnych rozdziałach czy innych opowieściach. Tylko króciutkie te rozdziały dajesz, ledwo się zdążyłam rozczytać a tu już koniec

Offline

 

#5 2013-01-05 20:49:58

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Będą dłuższe. To było tak tylko na próbę. Z tym przerwaniem to prawda, trochę tak w serialowym stylu to zrobiłem


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#6 2013-02-04 21:26:30

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Obiecany dłuższy rozdział. Właściwie, to przez te ponad miesiąc nic nie robiłem, nie miałem weny. Połowa rozdziału powstała zaraz po napisaniu drugiego, a połowa wczoraj. Dzisiaj także nic nie robiłem, bo stwierdziłem, że dawno nie było dnia w którym tylko słuchałem muzyki, więc dziś był taki dzień. Poza tym muszę się w końcu wziąć za dalsze tworzenie mojego świata.

Rozdział Trzeci: Przyjaciel?



Na zewnątrz był człowiek, ubrany jak zwykły mieszkaniec wioski. Stał tyłem do domu wypatrując czegoś we mgle. Eryk wciąż nie wiedział o co chodzi przybyszowi.
- Co w tym groźnego - zapytał chłopak dosyć głośno
- Ciszej na bogów. Mów szeptem. - powiedział Wern wyglądając za okno. - No tak... Teraz się odwrócił tyłem, lecz nie daj się zwieść. Jeżeli byłby zwykłym mieszkańcem wioski już by się gdzieś ukrył.
- O co ci chodzi?
- To trup.
- Jak to?
- Nie wiem jak to się dzieje, ale to przyszło z północy. Umarli chodzą i są głodni, bardzo głodni. Atakują żywych i pożerają ich mięso. Zmarli w ten sposób następnie też zaczynają chodzić i robi się ich coraz więcej.
- Oszalałeś, nie masz przypadkiem gorączki?
- Nie jestem szalony. Widziałem to na własne oczy. Co się niby stało, że wokół jest tak cicho. Zaraz będzie południe, a nie słychać żadnych sąsiadów. - tłumaczył Wern wciąż patrząc przez okno - Spójrz teraz. - Eryk wyjrzał przez okno. Jego oczom ukazał się znów niby zwykły człowiek, lecz po przyglądnięciu się dokładniej, mężczyzna ten był całkiem siny na twarzy, jego obranie było zakrwawione i poszarpane.
- Gdzie jest moja matka? - powiedział zaszokowany Eryk - Widziałeś ją? Gdzie poszła?
- Nie wiem nie widziałem jej. Uciekałem przed umarlakami, po drodze do wioski spotkałem jakąś kobietę. Nie udało mi się jej przekonać by zawróciła. Przybyłem z północy wczoraj rano. Rozmawiałem z mieszkańcami, ale nikt mi nie wierzył. - opowiadał cicho by nie zwrócić uwagi.
- Jak wyglądała to kobieta.
- Spokojnie to nie mogła być twoja matka, była zbyt młoda. - powiedział siadając na łóżku.
- Jak wyglądała!
- Nietutejsza. Była niska, miała ciemniejszą cerę i czarne włosy.
- Niech to szlag.
- Znasz ją?
- Znam ją, to żona mojego przyjaciela.
- Jeśli mieszkał w tym mieście to wątpię, żeby mógł kiedykolwiek cieszyć się z jej powrotu. - powiedział Wern, a po chwili dodał - Chociaż to zawsze mięso.
- Co masz na myśli?
- Jeszcze to do ciebie nie dotarło? - podniósł głos nieco poirytowany - Wszyscy ludzie z wioski zostali pożarci i się przemienili. Teraz są nieżywi, ale chodzą i szukają jedzenia. Próbowałem ich wcześniej przekonać, ale...
- Wszyscy?
- Tego nie jestem pewien, ale nie sądzę żeby ktoś przeżył. - odpowiedział Wern i spojrzał w oczy zaszokowanego Eryka - Nie mieli broni, a umarłych da się zabić tylko w jeden sposób. Trzeba uderzyć w głowę.
- Derek... to mój przyjaciel. Niedawno wybudował dom, solidny dom, jeżeli gdzieś się schronili, to właśnie tam.
- Czekaj, moment. Chyba nie będziesz teraz zgrywał bohatera?
- Ty masz miecz...
- A ty co najwyżej toporek.
- Ja też mam miecz. Odsuń się - powiedział Eryk po czym wyjął spod dywanu przedmiot zawinięty w lniany materiał. Odwinął go i ich oczom ukazał się jednoręczny, stalowy miecz. Z lekkimi śladami użycia. - Należał do mojego ojca. Teraz możemy iść?
- Umiesz walczyć? Rąbanie drewna toporkiem nic nie znaczy...
- Umiem. Ojciec walczył nim wiele razy. Nauczył mnie.
- Walka z ojcem to jedno, a potyczka z żywymi trupami to inna sprawa. Nie masz do tego ani siły, ani odwagi.
- Nie jestem tchórzem. Jeśli nie pójdziesz tam ze mną, to idę sam.
- Uparty... Eh niech Ci będzie. Możemy tam iść, ale masz się mnie słuchać, we wszystkim. Inaczej zostawię cię tam samego. - powiedział stanowczo Wern patrząc chłopakowi prosto w oczy - Będziemy się skradać. Jeżeli coś pójdzie nie tak, nie możesz mieć skrupułów. To nie są już twoi przyjaciele, nie możesz się zawahać. Celuj w głowę i uderzaj mocno. Zrozumiałeś?
- Tak
- Zobaczymy...
- Mogę zapytać o jeszcze jedną rzecz?
- Pytaj.
- Czego szukałeś u mnie w domu?
- Broni, myślałem że to może być chatka myśliwska, ale nie traćmy już czasu, jeżeli twoi sąsiedzi jeszcze żyją to mogą nas potrzebować.
Podeszli do drzwi i delikatnie je otworzyli.

    Na zewnątrz panowała taka sama atmosfera jak wcześniej. Wiatr prawie nie wiał, gęsta mgła rozpościerała się ograniczając widok, a ciemne chmury zwiastowały deszcz, który jednak nie chciał spaść na ziemię - pogoda jak co roku. Obydwoje ubrani w ciepłe skórzane ubrania, wyszli cicho bacząc na każdy swój krok. Umarlak nie spostrzegł ich jeszcze, stał na środku drogi odwrócony tyłem do domu, z lekko pochyloną głową. Powoli zmierzali w jego kierunku. Cisza spowodowana brakiem wiatru, była wręcz nie do zniesienia. Nagle dobiegł ich głośny szmer, a następnie trochę ciższy, który powtarzał się systematycznie i wyraźnie by wydawany przez stojącego trupa, po czym postać ta odwróciła się i spostrzegła ich. Obaj zamarli w bezruchu, a umarlak zaczął iść w ich stronę.
- Ty stój tu, a ja z nim skończę - szepnął Wern.
Po czym wstał, wyjął miecz z pochwy i ruszył w kierunku zombie. Trup przyśpieszył jak gdyby w szale zaczął biec w ich stronę z wyciągniętymi rękoma. Strażnik wziął duży zamach, a następnie jednym, silnym cięciem wbił ostrze w czaszkę umarlaka, który błyskawicznie padł na ziemię i przestał się ruszać.
- No to by było na tyle - powiedział Wern odwracając wzrok z powrotem na chłopaka - Już nie wstanie, a teraz prowadź do tego domu. - patrzał na chłopaka, który był w lekkim szoku - Nie mamy czasu ruchy. Jest ich więcej, a niedługo zaczną pewnie kombinować, musimy znaleźć twojego przyjaciela.
- Tak masz racje - powiedział Eryk uspokajając się trochę - W drogę.
    Ruszyli dalej drogą w stronę wioski, zostawiając za sobą dom i trupa. Powoli z mgły zaczęły wyłaniać się domy. Znaleźli się już w wiosce. Nie była ona dużo, znalezienie 1 domu to nieduży wysiłek, ale wszędzie mogły czaić się żywe trupy.
- Zaczekaj - zaczął Wern - Nie możemy iść środkiem drogi, to by było prawie jak zaproszenie ich na ucztę.
- To niby co mamy zrobić - zapytał zdenerwowany chłopak
- Nie gorączkuj się tak. W którą stronę jest ten dom?
- Tam - odpowiedział Eryk pokazując na lewo.
- Dobrze, więc będziemy się poruszać między domami. Prowadź ale ostrożnie.
Szli dalej przemykając od domku do domku, tak cicho jak tylko umieli. Obaj już z wyciągniętymi mieczami. Chłopak na chwilę stanął, spojrzał na Werna i otworzył usta ale nic nie powiedział. Jakby próbował sobie coś przypomnieć. Nagła myśl, albo wspomnienie, ale obaj milczeli  poszli dalej. Po chwili Eryk znów się zatrzymał trzymając się blisko ściany jednego z domów.
- To ten po drugiej stronie drogi - powiedział
- Szeroka droga, ale jak na razie dobrze idzie, nigdzie nie spotkaliśmy żadnych truposzy. Musimy szybko przejść przez nią. Stąd nic nie widać. Dziwne mgła chyba jeszcze bardziej gęstnieje.
- To prawda, widać coraz mniej, to normalne, że jest mgła, ale jeszcze nigdy taka.
- Teraz to nie ważne szybko i cicho na drugą stronę, nie widać żadnych martwych, to czas na działanie biegniemy!
Wern poderwał się i tak cicho i jednocześnie szybko jak umiał przebiegł na drugą stronę, a za nim Eryk. Podeszli do drzwi, jednak te były zabarykadowane.
- Może tak krzyknąć do nich? - zapytał chłopak
- Oszalałeś? Co jeżeli ich tam nie ma? Mielibyśmy na głowie całą masę zombie, a to nie ułatwiłoby niczego.
- To co teraz?
- Nie wiem, to był twój plan dostać się tutaj - odpowiedział Wern nieco podirytowany.
- Mam pomysł! - powiedział Eryk. - Z tyłu, na tarasie jest drabina, możemy ją wziąć i użyć by dostać się na balkon. Nie mieli powodu by barykadować balkon więc może nam się udać.
- Tak, to jest myśl. Dobrze młody. Idziemy, dalej!
Ruszyli szybko na tyły domu, który jak na wiejskie klimaty był duży, a nawet bardzo duży. Szli ostrożnie, by nie wpakować się w kłopoty. Doszli na balkon
- Ja podstawię drabinę, a ty patrz czy nic nie idzie - powiedział Wern
Eryk skinął głową, a strażnik wziął drobinę i podstawił pod balkon.
- Idzie dobrze. Wchodź pierwszy, ciebie znają.
- Wchodzę!
Eryk powoli wchodził po szczebelkach drabiny, a Wern go asekurował. Chłopak był już wysoko i dosięgał podłogi balkony, gdy nagle coś skrzypnęło i drabina się złamała, a on sam spadł z hukiem na dół i stracił przytomność.

Ostatnio edytowany przez blazenek (2013-07-27 00:18:29)


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#7 2013-07-27 00:17:53

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Kontynuuje opowieść

Rozdział Czwarty: Spotkanie



    Eryk ocknął się całkowicie zdezorientowany i obolały. Po głowie chodziły mu słowa jestem z tobą. Był w dużym pomieszczeniu o drewnianych ścianach i wysokim suficie. Okna zabite były deskami, a po drugiej stronie pokoju zaraz obok schodów na górę znajdował się kominek. Chłopak rozpoznał miejsce w którym się znajdował i opuściły go obawy. Rozejrzał się i zauważył siedzącą w fotelu obok niego zamyśloną kobietę. Na głowie miała chustę spod której wystrzeliwała burza kręconych, jasnych włosów. Czas jej nie oszczędził, na twarzy widać było zmarszczki. Ubrana była ciepło w skórzaną odzież. Eryk znał tę kobietę od małego. Miała na imię Lanah i była przyjaciółką jego matki. Dostrzegła, że chłopak się przebudził i uśmiechnęła się do niego:
- Masz dużo szczęścia,- powiedziała - spadając z drabiny upadłeś na głowę, ale nic ci nie jest.
- Drabiny? Ach oczywiście - szybko przypomniał sobie Eryk - Gdzie jest Wern?
- Chodzi ci o człowieka, który przyszedł tu z tobą? - spytała Eryka, a ten pokiwał głową na potwierdzenie - Jest z całą resztą na górze, mieli do niego kilka pytań, zdaje się, że widzieli go już wcześniej.
- O tak - odpowiedział Eryk wstając z posłania - Nikt nie chciał go słuchać, gdy próbował nas ostrzec... Zaraz, reszta czyli kto?
- Derek, Torak, Rushak, Ira i Duna, nie wiadomo co z resztą wioski.
W tym samym momencie do pokoju wszedł Derek, schodząc ze schodów.
- Bracie! - powiedział Derek ściskając Eryka na powitanie - Jak dobrze widzieć cię całego.
- Ciebie też, musisz mi wiele wyjaśnić.
- Najpierw ty powiedz, gdzie się u licha podziewałeś? Z tego co powiedział mi ten strażnik, który przyszedł z tobą, to spotkaliście się dopiero wczoraj.
- Tak to prawda. Pamiętasz jak poszedłem po drewno na opał? Cóż... miałem mały wypadek w tartaku, spadło mi na głowę trochę szczap.
- Twardą masz tą głowę - powiedział wesołym tonem Derek, po czym spoważniał - Niestety jak wiesz nie jest dobrze. Te chodzące ścierwa są w całej wiosce, a po tym co zrobiłeś z drabiną zaczęło ich się dużo kręcić wokół domu.
- Co właściwie stało się po moim upadku?
- Narobiłeś dużo hałasu, a twój przyjaciel przestał bawić się w podchody i zaczął walić w ściany domu krzyczeć byśmy go wpuścili, więc wyjrzałem przez balkon i zobaczyłem jego, ciebie na ziemi i roztrzaskaną drabinę. Nie byłoby tak źle, ale te całe zombie zaczęły się tu schodzić, więc wpuściłem go razem z tobą tylnym wejściem.
- Co teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia. Trzeba czekać na pomoc Cesarstwa.
- Możemy umrzeć tu z głodu, ile mamy zapasów.
- Idzie zima, jak co roku nagromadziłem w domu tyle, ile się dało.
- Miejmy nadzieję, że starczy - odpowiedział Eryk i spojrzał na Dereka, który wyraźnie spochmurniał - Co jest?
- Wiesz, że - zaczął przygnębiony - Nie ma jej.
- Wiem bracie. Musimy wierzyć, że Rina poradzi sobie...
- Nie rozumiesz, ten człowiek przyszedł z północy, tak jak i te całe truposze. - zapadła krótka cisza - Idź do reszty, czekają na Ciebie, ja zostanę tu na dole.
- Nie trać nadziei - powiedział Eryk. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
    Ruszył w kierunku schodów i wszedł po nich na piętro. Na górze był wieli pokój w którym czas właśnie spędzali wszyscy ocalali. Na przeciwległym kącie siedzieli dwaj bracia Rushak i Torak. Torak był nieznacznie wyższy od Rushaka, lecz młodszy o dwa lata. Obaj mieli opadające na ramiona włosy, niebieskie oczy i prawie identyczne twarze, a rozróżnić ich można było tylko poprzez to, że Torak był niezwykle szczupły i przy swoim wzroście wyglądał jak chodzący pal, a Rushak był bardziej krępy i umięśniony. Bracia byli bardzo zżyci ze sobą i znali Eryka od dawna, ale nie byli z nim w wyjątkowo bliskich stosunkach. Może przez to, że mieszkali na drugim końcu wioski. Na wprost od schodów siedziała żona Rushaka - Ira, która akurat zajmowała jakimiś włóknami. Była niska i miała rude włosy. Nie należała do najpiękniejszych kobiet wioski, ale Rushak ją kochał, a ona go. Jeśli chodziło o piękności to Duna siedząca zaraz po prawej od schodów razem z Wernem miała nieziemską urodę. Była jednak niedostępna - Eryk wiele razy próbował ją uwodzić na próżno. W końcu dał sobie spokój, ale jej piękne blond włosy i śnieżnobiała cera na jej pięknej twarzy za każdym razem zapierały mu dech  w piersiach. Wchodzącego chłopaka pierwszy zauważył Torak.
- Patrzcie kto wstał z martwych i nie chce nasz pożreć, cóż za miła odmiana - krzyknął wyższy z braci
- Ale czy na pewno? Patrz jak ucieszył się na nasz widok - żartował Rushak
- Was też miło znów widzieć - odparł Eryk
- Patrzcie a jednak mówi! - odpowiedział Rushak
- Dajcie mu spokój, dopiero się ocknął - powiedziała Duna wstając i tuląc się do Eryka
- Ma racje, ciekawe czy wy byście wytrzymali takie uderzenie głową o ziemie - wtrąciła Ira wciąż zajmując się pracą.
Nastąpiła cisza, Duna puściła Eryka i poszło do jednej z dwóch sypialni. Eryk usiadł obok Werna
- Wiesz co się stało tak? - zapytał strażnik
- Tak wytłumaczyli mi.
- Wiesz jakie są plany?
- O czym mówisz
- Czyli jeszcze nie wiesz - powiedział Wern zamyślając się - Jest tak: twój przyjaciel Derek razem z tą która się tobą zajmowała i tą ślicznotką która poszła zająć się brzdącem chcą zostać tutaj i łudzić się, że nadejdzie pomoc.
- Rozumiem, że według ciebie ona nie przyjdzie? - zapytał chłopak
- Tak. Ja tamtych dwóch i żona jednego z nich chcemy iść na zachód, na wybrzeże, znaleźć łódź i opuścić wyspę.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Słuchaj. Pomoc nie przyjdzie - mówił Wern podnosząc głos - Byłem na północy, stacjonowałem w Torcel, kiedy to wszytko się zaczęło. Całe miasto zostało spustoszone, a trupy w poszukiwaniu żywego mięsa ruszyły w każdym kierunku. Nikogo nie ostrzeżono, wypłynął tylko jeden statek w kierunku kontynentu. Do teraz wszyscy na wyspie są zapewne martwi. Nikomu nie przyjdzie do głowy ratować kogokolwiek. Z tym nie da się walczyć. Wybrzeże to nasze jedyna nadzieja.
- Musi być inne wyjście!
- Nie ma innego wyjścia! Przekonaj swojego przyjaciela, bo jutro ruszamy z jego pozwoleniem lub bez. Zmarnowaliśmy tu dosyć czasu. - skończył Wern, wstał i podszedł do okna z którego obserwują, co się dzieje na zewnątrz. Całej rozmowie przysłuchiwali się pozostali ludzie w pokoju. Eryk postanowił iść za Duną. Wszedł do pokoju i zobaczył ją opartą o łóżeczko dla dziecka, wpatrującą się w malucha. Stanął obok niej.
- Śliczny jest gdy śpi - powiedziała
- To prawda.
- Zawsze chciałam mieć syna.
- Dziwne jakoś nigdy nie widziałem byś chciała się ustatkować.
- To było wcześniej, byłam głupia. Wiesz... teraz jak myślę o nas... moglibyśmy być razem
- Więc gdy w wiosce zostałem tylko ja i Torak, to nagle stałem się kimś ważnym? - zażartował Eryk
- Nie bądź głupi - odpowiedziała Duna - Po prostu wtedy marzyłam o księciu z bajki. Teraz wiem, że życie jest inne
- Zupełnie inne niż bajki - odparł chłopak zamyślając się
- Co sądzisz o tej całej sprawie - zapytała patrząc mu prosto w oczy
- Z ucieczką z wyspy? - zapytał niepewnie Eryk
- To też, ale miałam na myśli nas
- O... Cóż chyba znasz odpowiedź - Uśmiechnęli i przytulili się do siebie - musimy się sobą opiekować.
- Więc jesteś za zostaniem tutaj
- Sam nie wiem
- Jak to?
- Z jednej strony jesteśmy tu bezpieczni, ale czy pomoc przyjdzie?
- Musi przyjść!
- Zobaczymy - odpowiedział Eryk puszczając ją i idąc w kierunku drzwi - Muszę iść porozmawiać z Derekiem
- Idź! Chociaż... czekaj - Eryk zatrzymał się i odwrócił na nią wzrok - Derek dał mi sypialnie obok na własność. Przyjdź do mnie potem
- Nie omieszkam - odpowiedział chłopak i opuścił pokój.
    Przechodząc przez hol w którym zgromadzili się ludzie Eryk zobaczył Dereka wchodzącego po schodach. Wern wciąż obserwował co dzieje się na zewnątrz, słysząc otwieranie drzwi rzucił na chłopaka spojrzenie po czym wrócił do obserwacji. Derek podszedł do niego i zaczął rozmowę:
- Jak się czujesz
- Lepiej. Słyszałem, że ludzie chcą odejść - powiedział Eryk, Derek spojrzał się na Werna
- Mówiłem Ci, żebyś się nie wtrącał - krzyknął - pomogłeś dostać się tu mojemu przyjacielowi, doceniam to, ale jeśli chcesz odejść to nie mąć nam w głowach i zostaw nas w spokoju.
- Świetnie! - powiedział z sarkazmem strażnik - Spójrz co narobiłeś. Usłyszały cię i teraz idzie ich tu jeszcze więcej. Teraz na pewno nie uda nam się stąd wydostać.
- Odpuść Derek - powiedział Rushak
- Właśnie - potwierdził Torak - Chcemy odejść i nas nie powstrzymasz
- Dobrze - odparł denerwowany Derek - Idźcie jeśli tego chcecie.
- Chcemy - wtrąciła się Ira - Nie zapominaj co stało się gdy pierwszy raz zignorowaliśmy tego strażnika. On wie co mówi, wszystko widział.
- Możecie wyruszać kiedy zechcecie. - powiedział Derek i zszedł na dół
- Idziesz z nami? - powiedział Wern kierując wzrok na wchodzącą do pokoju Dunę
- Nie - odparła dziewczyna - Zostaję z Derekiem, Erykiem i Lanahą
- Dobrze więc, ruszamy kiedy na zewnątrz będzie w miarę czysto, bądźcie gotowi.
- Jestem zmęczony, muszę spać - powiedział Eryk
- Chodź za mną - odparła Duna i weszło do drugiego pokoju.
Eryk bez zastanowienia ruszył za nią i zniknął za drzwiami
- Ten to ma branie, też bym tak chciał - Powiedział Torak
- Idź na zewnątrz mamy tutaj kilka pań, może któraś da ci się wychędożyć - powiedział śmiejąc się razem z Rushakiem Wern
- Zabawne - odparł młodszy z braci z sarkazmem - Dlaczego ja nie mam kobiety?
- Bo jesteś stary i głupi - odpowiedział mu brat
- Kto tu jest stary
- Ale ja mam babę - powiedział Rushak śmiejąc się.


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#8 2013-07-28 02:47:01

 Szybcik

Zbanowany

Skąd: Nowy Targ
Zarejestrowany: 2013-07-24
Posty: 133
Punktów :   -1 
Ulubiona rasa: Demon
Najmniej lubiana rasa: Krasnolud
Jednostka: Treant
Tytan: Król Lunarion
Profesja: Wojownik

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Niezbyt mnie interesuje babska poezja romantyczna ale plus za wysiłek.

To nie czytaj, albo napisz konstruktywną krytykę. UPOMNIENIE nr 2 - LS

Offline

 

#9 2013-07-28 16:36:23

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

To nie jest babska poezja romantyczna. Człowieku jeśli wszędzie, gdzie wystąpi wątek jakiś uczuć pomiędzy kobietą, a mężczyzną widzisz babską poezje, to widocznie nie powinieneś komentować. Co innego konstruktywna krytyka, a co innego odniesienie się z uprzedzeniem.


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#10 2014-02-11 22:10:04

 blazenek

http://i46.tinypic.com/s3ztk9.jpg

Call me!
Zarejestrowany: 2011-02-07
Posty: 840
Punktów :   
Ulubiona rasa: Demon<W. Elfy<Nieumarli
Najmniej lubiana rasa: Człowieki
Jednostka: Demon
Profesja: Wojownik/Przyzywacz

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Wracając po dłuższym okresie nieaktywności w tym dziale, znów wracam Jednak na razie nie po to by publikować dzieła, ale by coś wyjaśnić.

Chciałbym zamknąć ten temat, przenieść go do archiwum, lub coś w tym stylu. Od razu podkreślam, że nie skończyłem z pisaniem. Pochyliłem się jednak nieco nad tym, co napisałem i robię pewną reedycję tych opowiadań. Sporo rzeczy zamierzam zmienić, również kluczowe kwestie, więc chciałbym, by ten temat został usunięty w cień, a ja w najbliższym czasie, tak jak właśnie w tym momencie, będę pracował by przywrócić te opowiadania w nowej, lepszej wersji, a także w nieco innej formie prezentacji.

Dzięki każdemu kto przeczytał i zapraszam w przyszłości do przeczytania poprawionej wersji


"Tragedią życia jest nie to, że ludzie umierają, lecz to, że przestają kochać."

Offline

 

#11 2014-02-12 13:49:03

 LordSauron

http://i61.tinypic.com/302wfpl.jpg

633410
Skąd: Barad-Dur
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 1032
Punktów :   
Ulubiona rasa: Nieumarli, Mr.krasnoludy
Najmniej lubiana rasa: Istoty lasu/Barbarzyńcy
Jednostka: Rycerz Zagłady/Piek. świder
Tytan: Lord Zagłady Grond
Profesja: Czarodziej

Re: Opowieści pod Błazeńskim rechotem

Nowy temat nazwij "Opowieści pod Błazeńskim rechotem, edited and remastered"


Proszę pisać na PW lub na forum, na GG bywam nieregularnie.

http://oi51.tinypic.com/ela913.jpg

Dance with the devil and sleep with the dead!

Offline

 

Nasi Sojusznicy


Tajemnice Antagarichu | Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6,7 Forum
e-Gildia Graczy

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.studentwsti.pun.pl www.raplive.pun.pl www.maxi-bit.pun.pl www.bleach-revolution.pun.pl www.anty-bieber-dabrowa.pun.pl