Strażnicy Etherii | Warlords Battlecry Forum

Strażnicy Etherii | Warlords Battlecry Forum


#1 2012-08-24 23:41:57

 LordSauron

http://i61.tinypic.com/302wfpl.jpg

633410
Skąd: Barad-Dur
Zarejestrowany: 2009-08-22
Posty: 1032
Punktów :   
Ulubiona rasa: Nieumarli, Mr.krasnoludy
Najmniej lubiana rasa: Istoty lasu/Barbarzyńcy
Jednostka: Rycerz Zagłady/Piek. świder
Tytan: Lord Zagłady Grond
Profesja: Czarodziej

Opowieści Mrocznego Władcy vol. 2

Niby minęło trochę czasu, ale pracowałem nad kontynuacją tej historii, którą można nazwać "Sezonem II". Pierwsze efekty możecie podziwiać tutaj:

http://lokarchives.za.pl/index.html?var … alek3.html

Brakuje ostatniej części Epizodu II, która czeka na format na stronie. Wersję forumową macie tutaj:

---------------------------------------------------

Epizod II. Odkrycie cz. III

Inkwizytor Martin wypracowanym przez lata odruchem zablokował cięcie miecza kultysty na swej tarczy. Odepchnął przeciwnika, wybijając go z równowagi i skontrował własnym atakiem, sarafańskie ostrze przebiło fanatyka na wylot. Człowiek rzygnął spod maski krwią w stronę rycerza i z szaleństwem w oczach skoczył do przodu jeszcze bardziej nadziewając się na ociekające posoką ostrze. Zaskoczony Martin wdał się z kultystą w krótką szarpaninę, przypadkiem zrywając jego demoniczną maskę.

Nienaturalnie wielkie i czarne oczy pełne nienawiści wyzierały spod zalanej krwią twarzy, wpatrując się intensywnie w twarz rycerza. Martin wypuścił miecz z dłoni, odruchowo pragnąc uciec jak najdalej od tej abominacji. Kultysta, zupełnie niezrażony faktem, że sarafański miecz ciągle tkwił w jego ciele, podążał za nim, krzycząc coś zupełnie niezrozumiałego. Inkwizytor opamiętał się i uderzył go na odlew tarczą, powalając na ziemię. Powtórzył zabieg, opuszczając tarczę na kark fanatyka. Rozległ się chrzęst łamanych kości, a przerażający przeciwnik w końcu zakończył swój żywot.

Nie tylko Sir Martin musiał toczyć podobny pojedynek. Sarafanie z trudem przebijali się do ołtarza i ogromnego paleniska, gdyż elitarni kultyści byli liczni, dobrze wyszkoleni i niechętnie poddawali się śmierci, jakby ból uważali za błahostkę. Inkwizytor przypuszczał, że musiała na nich wpływać potężna magia lub specjalnie sporządzone narkotyki.

Kapłan kultystów wycofał się do tyłu, omijając szerokim łukiem ogromne palenisko. Kilkanaście kroków dalej stała grupa akolitów ustawiona w okręgu. Na podłodze rozrysowano krwią zmieszaną z uświęconą kredą kabalistyczne symbole. Akolici nucili pod maskami słowa przyzwania.

Kapłan uśmiechnął się. Większa część rytuału dobiegła końca, ofiara z ludzkich serc złożona na ołtarzu została przyjęta przez jego boga. Teraz musiał dokończyć reszty ceremonii. Przywódca kultu wzniósł ręce do góry i zaintonował nową pieśń, którą akolici szybko podchwycili. Pośrodku magicznego okręgu zaczęły migotać iskry karmazynowych błyskawic, kiedy kultyści zaczęli ustanawiać fizyczne połączenie pomiędzy Światem Materialnym a Demonicznym.

Tymczasem Sarafanie zdołali nie bez strat dotrzeć do ołtarza, uwolnić jeńców i wybić większość obrońców.
- Napierajcie dalej, już prawie ich złamaliśmy! - zawołał Inkwizytor. - Johan, zostaw mi kilku ludzi, zaraz do was dołączę.
- Rozkaz, Martinie! - odpowiedział jego zastępca, Johan Strauss. - Naprzód, Sarafanie! Żadnej litości!
- Jaka jest wasza historia? - dowódca zwrócił się teraz do uwolnionych więźniów, grupy mężczyzn i kobiet w różnym wieku oraz dzieci.
- Większość została porwana ze swych domów. - odpowiedział wysoki, dobrze zbudowany brunet. - Choć znajdą się i tacy, których kultyści dorwali w biały dzień!
- Uratowaliście nas przed tymi potworami w ludzkiej skórze! - dodała jakaś zabrudzona blondynka w obdartej tunice. - Modliłam się żarliwie o ratunek i przybyliście! Wy, Anioły Światłości!
- Chwała Zakonowi Sarafan! - wyzwoleńcy wykrzyknęli chórem, a w oczach Inkwizytora zakręciła się łza wzruszenia. "Po to żyjemy. My, Sarafanie. By bronić tych ludzi, ochraniać ich i prowadzić. Tak musiał czuć się Wielki Inkwizytor Raziel, kiedy uratował Nosgoth przed przeklętym Janosem Audronem."- pomyślał.
- Na pomoc zmierza nam drugi oddział. Ci dzielni rycerze - tu Martin wskazał zakonników, jakich pozostawił mu Johan. - Wyprowadzą was na wolność.

Kiedy odchodził, wciąż słyszał i czuł wdzięczność uwolnionych. Jeśli tam był ktoś, kto nie przepadał za Sarafanami, to musiał w nim tę niechęć mocno podkopać. Martin uśmiechnął się. Kolejna dusza zbawiona.

Pozostali zakonnicy, do których wkrótce dołączył rycerz, dalej nacierali w kierunku kręgu przywoływania, coraz mocniej spychając wciąż broniących się zaciekle magią i orężem kultystów. W powietrzu roiło się od magicznych pocisków wysyłanych przez obie strony, odłamków broni i pancerzy. Sarafanie ślizgali się po zakrwawionych ciałach swych wrogów, kiedy zbliżali się do kapłana i jego akolitów.

Nie mieli szans dotrzeć na czas, gdyż połączenie pomiędzy światami zostało już ustanowione. Wielki, karmazynowy wir iskrzył i migotał przed oczyma walczących, kiedy kultyści kończyli swój rytuał.
- Ghor'ak'Khal przysyła nam na pomoc swych najpotężniejszych wyznawców. - zawołał kapłan. - Chwalmy naszego Mrocznego Boga i cieszmy się, że kiedyś dostąpimy zaszczytu przemiany w tak dalece nas przewyższające istoty!

Z portalu wyszła przerażająca istota. Demon był wysoki i chudy, poruszał się na cienkich, lecz umięśnionych kończynach, z jego pleców wyrastały dwie proste wypustki przez które przepływała energia. Zamiast uszu posiadał rogi, które łączyły się ze sobą nad potworną głową, której najbardziej charakterystycznymi cechami były złote, intensywnie świecące oczy i szczęka pełna ostrych kłów. Zamiast łap, demon posiadał potężne szczypce, którymi kłapał, wytwarzając prąd elektryczny. Na jego widok walczący zatrzymali się.

Tuż za nim zaczęły wychodzić kolejne demony. Sarafanie zobaczyli pochylonego, różowego demona o rozczapierzonych pazurach, mającego garby na plecach, przechowujące chmury ciemnozielonego gazu, którego wdychanie osłabiało każdego przeciwnika. Następną bestią, która pojawiła się na wezwanie kultystów był zielony, zgarbiony demon, walczący odnóżami przypominającymi kosę i szpikulec.

Przez portal przybył też czwarty przybysz. W rozbłysku światła pojawił się wielki, czerwony demon o wysokości co najmniej dwóch mężczyzn. Jego głowa przypominała czaszkę, jaką Sarafanie wcześniej widzieli na wrotach prowadzących do świątyni. Z pleców demona wyrastały czarne, grube kolce, a pod potężnymi kopytami drżała ziemia.
- Nareszcie wolni, by spustoszyć Nosgoth. - przemówił. - Mój pan, Ghor'ak'Khal przybędzie wkrótce, ale jeszcze nie teraz. Nie uważa tych niewiernych, zgromadzonych tutaj, za godnych oglądania jego majestatu. - demon wskazał ogromnym palcem w stronę Sarafan. - Mój pan wie, po co tutaj przybyliście. Przekażcie waszemu Lordowi Sarafan, że nie zdoła nas powstrzymać.
- My to zrobimy. - odparł hardo Sir Martin. - Stoicie przed Inkwizytorami Zakonu Sarafan, nie wam się mierzyć z potęgą Światłości.
- Oczywiście, maluczcy ludzie. - zarechotał demon. - Jesteście tacy zabawni, kiedy wygłaszacie takie dumne deklaracje. To tylko zwiększa mój apetyt. Pytanie, kto pójdzie na przystawkę? Ciebie, mój drogi dowódco. - demon skinął głową w kierunku Martina. - Zostawiam na deser. Pora umierać, Sarafanie.

Zakonnicy wycofali się, tworząc zwarty szyk. Demony zaczęły powoli zbliżać się w stronę ludzi, kłapiąc zębami i głośno tupiąc. Resztki kultystów, które przetrwały natarcie Sarafan dołączyły do stworów po ich flankach. Inkwizytor zaklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że jeśli chcą pokonać te istoty, to muszą je otoczyć i atakować z kilku stron. Przypominało to trochę osaczanie wampirów, tyle że "trochę" przerośniętych.

Demon elektryczny bez żadnego ostrzeżenia rzucił się w największą ciżbę Sarafan, chwytając jednego z zakonników w swe szczypce i rozpraszając resztę. Potwór ścisnął mocniej nieszczęśnika, porażając go śmiertelnie prądem, a następnie rzucił martwe zwłoki w pozostałych Sarafan, powalając w ten sposób dwóch z nich.

Jednocześnie różowy demon zaczął rozpylać chmury gazu, wywołując kaszel i zawroty głowy u swych ofiar. Stwór dopadł osłabionego Sarafana i zrobił użytek ze swych pazurów, okrutnie masakrując bezbronnego rycerza. Kultyści wznieśli okrzyki triumfu i ruszyli za swymi sojusznikami. Bitwa ponownie rozgorzała, ale tym razem na innych zasadach.

Inkwizytor Martin wziął głęboki oddech i zaszarżował, prowadząc za sobą trzech Sarafan, w stronę różowego demona, który widząc to, zaczął znowu rozpylać gaz. Niezrażony rycerz zmniejszył dystans i odrąbał dwa szpony stwora uświęconym mieczem. Demon ryknął, jednocześnie młócąc wściekle powietrze. Podkomendni Martina otoczyli potwora, atakując z doskoku. Grupa elitarnych kultystów chciała ruszyć na pomoc, ale została powstrzymana przez drugi oddział Sarafan, który właśnie dotarł na pole bitwy i mimo obecności demonów, aktywnie włączył się do walki.

Johan, adiutant Martina razem z pomocą czterech Sarafan atakował zielonego demona, który jak się okazało, potrafił pluć kwasem. Zakonnicy poznali tę broń, kiedy jeden z nich stał się ofiarą tego ataku. Demon splunął na twarz nieszczęśnika, która zaczęła skwierczeć i rozpuszczać się. Cierpienia człowieka zakończyła kosa, niemal przecinając człowieka na pół.

Nauczeni gorzkim doświadczeniem, Sarafanie wznieśli tarcze do góry i zaczęli zacieśniać okrąg wokół kwasowego demona. Bestia zaczęła pluć na wszystkie strony, próbując dosięgnąć swych przeciwników, ale tarcze skutecznie zasłaniały Sarafan przed niebezpieczeństwem.
- Użyjmy świętych pocisków! Ognia! - krzyknął Johan.

Rycerze przyklękli i wystrzelili salwę błękitnych pocisków ze swych mieczy, które trafiły demona w korpus. Sarafanie kilkukrotnie powtórzyli magiczny atak, raniąc stwora w widoczny sposób. Demon brocząc krwią z kilku ran, zaszarżował w stronę Johana, jednocześnie zamierzając się ostrzem na głowę oficera. Rycerz próbował zejść mu z drogi, ale nie zdążył, gdyż demon uderzył w niego jak taran, wyrzucając w powietrze. Potwór zamachnął się kosą, ale łut szczęścia sprawił, że ostrze chybiło celu.

Sarafan ciężko uderzył o ziemię, wypuszczając buławę z dłoni. Demon doskoczył do niego, próbując dokończyć dzieła. Kosa opadła, ale Johan zdążył ją zablokować tarczą. Stwór zasyczał i pchnął szpikulcem będącym drugą kończyną, jednak rycerz w akcie desperacji chwycił za szpikulec wolną ręką, gdy igła znalazła się tuż przy jego gardle. Adiutant Martina był bardzo silnym człowiekiem, ale wiedział, że długo nie wytrzyma próby siły z kwasowym demonem.

Jednocześnie pozostali zakonnicy ruszyli na pomoc swemu przełożonemu, strzelając w demona pociskami energii, który po raz kolejny wznosił kosę do kończącego ciosu. Jakiś zabłąkany pocisk rozprysł się na potwornej twarzy, wywołując krzyk bólu. Johan szybko wykorzystał chwilę nieuwagi i sięgnął po leżącą obok buławę. Wkładając wszystkie swoje siły w ten cios, oficer zamachnął się na szpikulec demona, łamiąc go w połowie. W tej właśnie chwili stwora dopadli Sarafanie, którzy zaczęli siec go bez opamiętania.

Tymczasem Inkwizytor Martin właśnie kończył sprawę z gazowym demonem, odrąbując mu głowę horyzontalnym cięciem miecza. Jeszcze większy obłok ciemnozielonego gazu ulotnił się z ciała dogorywającej istoty. Sarafanie pospiesznie uciekli od trującego obłoku. Martin zdążył po drodze zobaczyć Johana, z którym miał tylko moment, by zamienić kilka słów.
- Jednak da się ich zabić, Martinie! - zawołał oficer, przekrzykując bitewny zgiełk. - Mają cholernie mocne pancerze, ale zdeterminowany Sarafan może je przebić!
- Drugi oddział dołączył do nas! W samą porę, sytuacja stawała się krytyczna! - odrzekł Inkwizytor. - Musimy jak najszybciej dopaść kapłana i jego akolitów, zanim przybędzie tu więcej demonów!
- Ich śmierć zamknie portal?
- Nie wiem, ale to nie zmienia faktu, że muszą umrzeć. - odparł Martin. - Przekaż rozkaz, niech drugi oddział dalej skupia się na kultystach, my zajmiemy się demonami.

Wspomniana jednostka z trudem odparła szaleńczy atak kultystów, ponosząc ciężkie straty, ale teraz Sarafanie przeszli do ofensywy, wybijając większość pozostałych czcicieli. Wielki czerwony demon razem z elektrycznym u boku siali zniszczenie w szeregach Zakonu, nie dostrzegając, że bitwa znowu obraca się na ich niekorzyść. Za nimi stali w szeregu kapłan oraz jego akolici, zsyłając fale ognia na swych wrogów i nucąc pieśni ku chwale swego boga. Sarafanie próbowali chronić się przed płomieniami używając tarcz, a bardziej uzdolnieni w magii Światła stawiali telekinetyczne tarcze.

Sir Martin właśnie dołączył do reszty swego oddziału, kiedy zobaczył biegnącego w jego kierunku czerwonego demona. Rycerz i otaczający go Sarafanie rozproszyli się, przyjmując pozycje obronne.
- Nareszcie, Inkwizytorze. Cieszę się, że żyjesz, pamiętasz moję obietnicę, prawda? - zapytał demon.
- A czy ty pamiętasz moją? - odparł Martin.
- Nie odczuwam lęku przed waszymi pogróżkami, malutki człowieczku. Wasza walka jest bezcelowa, połóżcie się i poczekajcie na śmierć...

Jakiś Sarafan zaszarżował na niego, ale olbrzym trzepnął go ogromną łapą, wyrzucając nieszczęśnika kilkanaście metrów dalej. Zakonnicy wystrzelili salwy pocisków energii, które jednak nie były wystarczające by przebić grubą, zrogowaciałą skórę potwora.
- Przestańcie, to łaskocze! - zarechotał demon. - To się robi tak!

Z wielkich palców istoty wyszły wielkie kule ognia, które zaczęły ścigać Sarafan i wybuchać blisko nich, pozostawiając kratery w podłodze. Niektórzy zdołali jednak wyjść bez szwanku, jak Sir Martin, stawiając telekinetyczne bariery. Inkwizytor zaatakował demona, wspierany po obu flankach przez dwóch Sarafan. Potwór miotał w ich stronę ogniste kule, które jednak nie były w stanie przebić magicznych tarcz. Demon przyklęknął i zionął ogniem, zmuszając Sarafan do zatrzymania się w miejscu, gdy ich telekinetyczne bariery zaczęły migotać i wygasać.

Gdy fala ognia ustała, Sarafanie zdołali w końcu zbliżyć się do demona. Olbrzym wyciągnął rękę, próbując chwycić Inkwizytora, ale Martin sieknął go po palcach, zmuszając potwora do syknięcia z bólu. Pozostała dwójka rycerzy zaczęła ciąć stwora po nogach. Rozdrażniony stwór tupnął kopytem w ziemię, podrzucając Sarafan do góry wywołaną falą uderzeniową. Jeszcze w locie chwycił jednego z zakonników w pasie i grzmotnął nim o ziemię.

Inkwizytor Martin właśnie zdołał wstać, ale nie zdążył odskoczyć od łapy demona i został chwycony jak jego poprzednik. Olbrzym znowu zarechotał i zaczął powoli zaciskać uchwyt, pragnąc zmiażdżyć rycerza, ale jednocześnie jak najbardziej wydłużyć jego męki. Sarafan poczuł straszliwy ucisk, próbował rozewrzeć uchwyt, jednak na próżno. Postanowił raz jeszcze użyć magii Światła. Pomimo bólu, Martin zdołał skumulować w sobie wewnętrzną energię. Ciało Sarafana zaczęło migotać w rozbłyskach czerwieni, aż potężny rozbłysk telekinetycznej energii uderzył w demona z siłą taranu. Olbrzym wypuścił Martina, jednocześnie łapiąc się za klatkę piersiowę, której kilka żeber zostało zmiażdżonych.

Pozostali Sarafanie, którzy zdążyli pozbierać się po ataku kul ognia, dołączyli do ataku na demona, otaczając go, bijąc buławami i siecząc ostrzami mieczy. Olbrzym krzyknął okropnie, machając łapami na oślep, rozrzucając i zabijając kilku rycerzy. Nie zauważył jednak, jak Inkwizytor Martin zaszedł go od tyłu, a potem w dokładnie wykalkulowanym momencie wskoczył mu na plecy. Demon sapnął, zaskoczony niespodziewanym ruchem, zaczął wierzgać i kręcić się w kółko, jednocześnie próbując sięgnąć człowieka jedną ze swych łap. Rycerz niestrudzenie wspinał się wyżej, korzystając z grubych, czarnych kolców porastających plecy demona. Pozostali przy życiu Sarafanie próbowali wesprzeć Martina, ale nie byli w stanie podejść na odległość ciosu.

Inkwizytor wspiął się wyżej, chwycił miecz oburącz, a potem wbił go po samą rękojeść w miejsce, gdzie biegł kręgosłup demona. Olbrzym wrzasnął, jednocześnie tworząc w swych dłoniach kule ognia, którymi miotał gdzie popadnie, jakby chciał spowodować jak najwięcej zniszczeń przed śmiercią. Martin wyjął miecz i wbił jeszcze raz. Demon spojrzał tępo przed siebie swymi żółtymi oczami, wyrażającymi ból oraz bezbrzeżne zdumienie, zanim padł na ziemię, która zadudniła pod ciężarem jego ciała. Sarafanie krzyknęli radośnie.
- Kto by pomyślał, że zostanę łowcą demonów jak mój prapradziadek. Widać pewne rzeczy ma się we krwi. - mruknął Martin, kiedy schodził z pleców potwora.

W międzyczasie, demon elektryczny również rozstał się z życiem, a niemal wszyscy kultyści zostali wybici do nogi. Został jeszcze kapłan i jego akolici, podtrzymujący portal.

Hierarcha był zdruzgotany, widząc upadek swych idoli, co wcale nie osłabiło jego fanatyzmu, mimo że był razem ze swymi podopiecznymi otoczony ze wszystkich stron.
- Jak śmiały wasze świętokradcze ręce tknąć świętych wysłanników Ghor'ak'Khala?! Spłoniecie za to w czeluściach otchłani, kiedy Mroczny Bóg nadejdzie i zniszczy ten nędzny świat, by odbudować go na nowo!
- Kapłana żywcem. Resztę zabić. - rozkazał Martin.
- Jesteście głupcami, myśląc, że wasze symboliczne zwycięstwo coś zmieni! Ghor'ak'Khal ma niezliczonych wyznawców w obu wymiarach tego świata! Płaczcie i rozpaczajcie, grzesznicy, gdyż godzina waszej zagłady zbliża się... Co robisz, złoczyńco... Aaaah! - ciągnął niezrażony kultysta, zanim został ogłuszony buławą Johana. Portal zamknął się, kiedy zabrakło kultystów, którzy mogli go podtrzymywać.
- W końcu ktoś go uciszył. - mruknął jakiś rycerz.
- Działał mi na nerwy. - powiedział Johan.
- Wracamy do Twierdzy. - nakazał Martin. - To była straszna noc i nam wszystkim należy się odpoczynek. Najpierw jednak musimy zdać bezpośrednią relację Lordowi Sarafan. Wielki Mistrz musi dowiedzieć się o wydarzeniach, jakie miały tu miejsce.
- Kultyści, wampiry, demony... Światłości, ile zła trapi ten świat... - westchnął Johan.
- Miej wiarę przyjacielu. - odparł Martin. - Nasze wysiłki i śmierci naszych braci nie pójdą na marne. Pewnego dnia, Nosgoth będzie wolne.


Proszę pisać na PW lub na forum, na GG bywam nieregularnie.

http://oi51.tinypic.com/ela913.jpg

Dance with the devil and sleep with the dead!

Offline

 

Nasi Sojusznicy


Tajemnice Antagarichu | Heroes of Might & Magic 1,2,3,4,5,6,7 Forum
e-Gildia Graczy

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.kpswsm.pun.pl www.j23.pun.pl www.moomin.pun.pl www.fairplayy.pun.pl www.se-java.pun.pl